środa, 25 stycznia 2017

Demiurgos, materia, tryby życia i ortodoncja

"Demiurgos – mówił mój ojciec – nie posiadł monopolu na tworzenie – tworzenie jest przywilejem wszystkich duchów. Materii dana jest nieskończona płodność, niewyczerpana moc życiowa i zarazem uwodna siła pokusy, która nas nęci do formowania."  B. Schulz, Sklepy cynamonowe



Czasem ni stąd ni zowąd zakręci mi się w głowie i ja już wtedy wiem, że ten szum, który słyszę, oznacza nadchodzącą wielką jakąś zmianę. Ja już to czuję, że ogromne zębate koło życia ze stoickim spokojem za chwilę zaskrzypi, aby przekręcić się. O kwadrans. O kwartę. O ćwierć. Jak za pociągnięciem szczypców ortodontki, która jednym, niemal niezauważalnym ruchem i ze skupieniem godnym buddyjskiego mnicha stawia na baczność wszystkie zęby, naciągając łuk,tak świat się zmienia. Niby niezauważalnie, ale nieodwracalnie. 

I dalej jak u ortodontki. Moje całe ciało już pręży się i napina, by nie dać się zaskoczyć bólowi, gdy tymczasem okazuje się, że strach był na wyrost. Szarpnięcie, napięcie. Szur i po strachu. Może jutro będzie bolało bardziej. Pojutrze jeszcze bardziej, a następnego dnia jeszcze bardziej! i może trzeba jeść tylko miękkie i teraz muszę się traktować delikatniej, ale wszystko wkrótce ustabilizuje się, a zmiana będzie pozytywna, zobaczysz jak będzie ładnie - mówi pani ortodontka. Musisz tylko uzbroić się w cierpliwość. Po kilku dniach masz spokój i radość z przejścia tej trudnej próby. 

Te tryby życia przekręcają się majestatycznie. Nie ja je przestawiam, a nic mogę, bo jestem piasku zairenkiem w klepsydrze czy inną kroplą w oceanie. "Cała materia faluje od nieskończonych możliwości, które przez nią przechodzą mdłymi dreszczami." (B. Schulz, Sklepy cynamonowe). 

Niby wokół mnie wszystko to samo. Po prawej poduszka, po lewej komoda, za oknem moje auto, w perspektywie praca. Ale to nie jest to samo. Bo głos w słuchawce  informuje, że zmienia mi właśnie rzeczywistość. Głos w słuchawce tworzy mi nowe życie. Duch. Nie widzę człowieka, no niby wiem kto to, ale słyszę tylko głos. To głos w słuchawce mówi mi: czeka cię przeprowadzka. To inny z kolei głos w słuchawce mówi mi: mnie już nie będzie. To jeszcze inny głos w słuchawce mówi: mam dla ciebie mieszkanie. To głos bez człowieka informuje mnie krótko i zwięźle: od teraz będzie tak. 

Gumowa rękawiczka, maska osłaniająca, szczypce, łuk, pach! I Już. 

Tak tryby życia skrzypiąc, przestawiają się. 

Możesz mieć dreszcze, ale lepiej otwórz się na to przejście. 

Może te zęby będą boleć w najkrytyczniejszym momencie tak, że będziesz płakać. Nie wstydź się. Płacz. "Demiurgos, ten wielki mistrz i artysta, czyni materię niewidzialną, każe jej zniknąć pod grą życia. My, przeciwnie, kochamy jej zgrzyt, jej oporność, jej pałubiastą niezgrabność. Lubimy pod każdym gestem, pod każdym ruchem widzieć jej ociężały wysiłek, jej bezwład, jej słodką niedźwiedziowatość." (ibidem)

Tworzenie jest przywilejem wszystkich duchów.  Nie bój się, se mówię w duchu mojego ducha. 

piosenka z radia zasłyszana rankiem

:)
niniejszy wpis dedykuję cudownej, cierpliwej i profesjonalnej ortodontce Beacie Ogińskiej, moim przyjaciółkom, mojemu ukochanemu ukochanemu, moim rodzicom, moim dziadkom i babciom, Radkowi Skowronowi, Kasi Gierszewskiej-Widocie, Martynie Wachtarczyk i wszystkim, których darzę potężną do potęgi potęgą miłości.

POST SCRIPTUM: 

niniejszy wpis w założeniu nie ma być ani dowcipny (nieskutecznie), ani patetyczny (nieskutecznie). Gdyby jakiś mądry doktor filozofii, no nie wiem, Zbyszek Wieczorek na przykład, zapytał mnie, co zatem jest założeniem tego tekstu, powiedziałabym: zakotwiczyć mnie w zmianie poprzez słowo. przechytrzyć życie, żeby nie myślało, że dam się zaskoczyć, czy coś. O nie! Ja już się pakuję!  O takie coś chyba. 




niedziela, 22 stycznia 2017

Only for the adult readers

      Właściwie miałam już iść spać. W Radiu Katowice sączyła się bardzo poważna muzyka bardzo poważnego kompozytora prezentowana przez bardzo poważnego prezentera, ja sączyłam już bardzo poważną ilość białego wina, odchodząc powoli w snów gdzieś otchłań, gdy nagle odezwała się we mnie, a właściwie do mnie moja dawno niewidziana koleżanka z Częstochowy powiedzmy, I nic by to nie znaczyło, oprócz kilku kobiecych wymienionych między sobą refleksji, gdyby nie to, że ona również słuchała tej bardzo poważnej audycji.

I ona, ta moja koleżanka, mi powiedziała,  że zaczyna nowe życie, życie w tonacji D-dur. Ja nie wiem co to znaczy, bo na muzyce w ogóle się nie znam, ale - moje życie to pasmo jakichś niezharmonizowanych wariacji, odpowiedziałam bezmyślnie. Powiedziałam jej też że ostatnio występuję głównie solo, a duety kończą się żenującą w swej wymowie operą mydlaną, zakrawającą na teatralną tragifarsę, ale też, że mam na pocieszenie, ku pokrzepieniu i wzmocnieniu mego serca zarąbisty babski kwartet, w którym gram na równi z mymi koleżankami, niezależnymi solistkami, a nawet dzięki nim, równorzędnie jedne z czterech pierwszych skrzypiec, i mimo sporadycznie pojawiających się dysharmonii, jest w tym siła i moc, płynąca z uważności na siebie,

Powiedziałam jej też, że od roku, aby nie popełniać błędów w muzycznych metaforach, umawiam się z taką jedną niezwykłą i niepowtarzalną Anią Dawidów na lekcje muzyki i w związku z moją nieudolnie metaforyczną muzyczną twórczością blogową, będę musiała pójść na od miesięcy przekładaną pierwszą lekcję.

Ta moja koleżanka mi powiedziała też, że ją zdradził jej ukochany, w związku z czym związku już nie ma, a ukochany już ukochanym nie jest.

Tu nastąpiła długa pauza, zakończona odgrzanym przeze mnie refrenem: te chłopy to podłe świnie, ale jakaś taka nostalgia i nuta niepewności, czy aby na sto procent, zaczęła wieść prym, więc zaproponowalam jej lampkę wina i niefortunnie może piosenkę Again zespołu Archive, long version, tę o:

Archive "Again" long version

nigdy nie byłam mistrzynią pocieszania,

Później powiedziałam jej, że byłam w Studiu Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej w czwartek i tam poczułam, że w mych żyłach płynie zew tworzenia, ale poczekałam, aż mi przejdzie.

Później powiedziałam, że trzeba się uwolnić od starego, żeby zacząć nowe, po czym opróżniłam starą porcję wina i nalałam nowej.

Później pomyślałam, że jak ktoś cię przestaje kochać, to, być może, może całować się z kimś innym i tulić go w ramionach, ale nagle zaczął boleć mnie brzuch, i przestałam być przekonana co do tej refleksji,

Później napisałam do Ani Dawidów, żeby zapytać, co to znaczy tonacja D-dur, a niezawodna Ania napisała mi, że dur są wszystkie wesołe, a moll smutne,

W ten sposób zaliczylam pierwszą lekcję muzyki, którą zapamiętam.

Postaram się też grać w dur, Choć od zawsze strasznie fałszowałam.

POST SCRIPTUM

A póżniej Ania, żeby nie było za prosto, napisała, że "A w dodatku wg niektórych teorii każda tonacja ma swoje barwy i wywołuje określone odczucia".

Ale ja tak czułam, że ta muzyka to naprawdę jest jak samo życie i choćbyś nie wiem człowieku jak się starał to nic tu na pewno nie określisz.






wtorek, 10 stycznia 2017

Reinkarnacja

Mnie nie obchodzi to, czy wpis ten ma jakąś głębię. Mnie obchodzi tylko to, czy moja wirtualna popularność dzięki niemu wzrośnie.

Jak feniks z popiołów albo jak kura bez głowy co niechcący w popiół wpadła pojawia się po - zdawałoby się - unicestwieniu nowy wpis na tym umartwionym ukatrupionym zaszlachtowanym słowem "finis" blogu - wpis.

Cześśś cały świat :)

Cały mój świat zniknął za szkłem, gdy nie ma Ciebie, mój blogu. Miałam założyć nowego, ale to trzeba wybrać jakąś tam graficzną oprawę, jeszcze na dodatek mieć pomysł, jakiś koncept, tymczasem inni ludzie konceptują bez konceptów, płodzą gnioty w internetach, a ja w refleksjach nad konceptem nie spłodziłam jeszcze nic.

A tyle już, tyle już wszystkiego się stało! Dzieci nowe się urodziły (sąsiadom), ludzie nazwiska po rozwodach pozmieniali (na innej ulicy), pincet plus wpadło w kieszenie (nie moje), pincet minus postów przez stagnację twórczą wpisów nie pojawiło się na wirtualnych kartkach (mym duchem pisanych)(ku żalowi gawiedzi).

I ja nie wiem teraz, czy to wypada, tak ni stąd ni zowąd śmieć twierdzić, że coś do powiedzenia ma się. Może to trzeba jakąś fotografię umieścić czy coś. Tyle hasztagów mnie już ominęło, lajków, szerów, folołersów!

Nie wiem od czego to zacząć, żeby to miało ręce, nogi, tułów jakiś,

Co się pisze na tym blogu?

Że spotkałam się z przyjaciółkami? Ze byłam dziś w pracy w Nędzy a później na korepetycjach? Że wyremontowana biblioteka w Nędzy ma jutro uroczyste otwarcie? Że chciałabym pracować w radiu?
Że na Insta polubiłam motywujące do pozytywnego myślenia strony i że daję te serduszka wpisom typu "If you never try you'll never know"? Ale zdjęcie w tle jest niezwykle urokliwe.(#lawofattraction000 check this out!)

No na pewno nie będę tu nic pisać o moim życiu erotycznym, choć wiem, że wtedy moja popularność od razu wskoczyłaby na satysfakcjonujący mnie poziom. Powiem tylko, że moje życie erotyczne żyje bujnym życiem :D dziś na przykład nosiłam męskie skarpetki bo mi damskich zabrakło. I to musi póki co wystarczyć.

Przyznam tylko, ze na nowo się rozmościć w pudełku wirtualnego ekshibicjonizmu czy tam aktu kreacji jest dość trudno, póki co wszystkie opuszki mam obtarte jak łokcie w wąskiej jaskini, choć jeszcze nie zaczęłam się nimi rozpychać. Ale... kto wie..if you never try you'll never know.

WIĘC: siema, ziomeczki! I'm totally back in the game! We'll see what happens next. Wy to szerujcie i lajkujcie, a ja idę na fajkę. Taką na niby, bo od prawdziwych robią się blaszki miażdżycowe i paraliżujące udary, a tego - mimo upływu czasu - niezmiennie tylko coraz bardziej - nie chcemy.

Na koniec jeszcze, żeby nie było, że jestem taka całkiem nienowoczesna wrzucam zagadkowe zdjęcie typu selfie  części mojej twarzy. Tło fotografii stanowi szafa i taka cupboard-szafeczka oraz zimowy kubek z Playa, z promocji do telefonu gratis, czy coś... Modelka (czyli ja) jest ubrana w sweter swojej przyjaciółki Ali Harz z Raciborskiej Telewizji Kablowej i zerka filuternie, acz z pewną dozą niepewności i rozwibrowanego oczekiwania na odzew czy sięgnąć po pióro znaczy klawiaturę warto było, jest i będzie. :*