piątek, 21 listopada 2014

Obijając się o nonsens

Jesteśmy teraz my dwie. właściwie trzy. a może i cztery? Ja, to jedna. Ze ściany spogląda na mnie anioł z bukietem kwiatów, z urodzin sprzed trzech lat. Ona jest druga, w swojej transcendencji. Trzecia jest Mela. Pewnie też ją już spotkałeś.

 trzecia

Powietrze jest mroźne mimo rozgrzanych kaloryferów, taki urok starej kamienicy. Czwarta jest harmonia, która rodzi się w momencie obcowania nas trzech.

Życie naprawdę toczy się cały czas

Czasem tak trudno przeżyć wszystko pierwsze

uporczywość
nieobecności

bezgłośnie

nie ma takich słów

można już to tylko usłyszeć pomiędzy

'
**********
jak modlitwa

wszystkich dzieci które znam

płynie siła by

coraz mniej

się bać


środa, 19 listopada 2014

Subiektywny apolityczny protokół z poszukiwania protokołów powyborczych

Będąc młodą dziennikarką, przyszedł był do mnie naczelny z rozkazem sporządzenia notatek prasowych z protokołów powyborczych z kilku gmin powiatu raciborskiego. Od razu poczułam, że spisanie imion i nazwisk w rządeczku z liczbą głosów obok, przerasta moje twórcze kompetencje, ale pomyślałam: w BIP-ie to mam!,  za robotę się wzięłam, bo wziąć się trzeba. sprawdziwszy o poranku BIP-y gmin czterech nie będę wymieniać nazwy, okazało się, że rzeczonych protokołów na żadnym z BIP-ów nie ma. Nie tracąc animuszu zadzwoniłam do gminy nr 1, gdzie przeuroczy pan Marcin powiedział, że do trzech godzin to wszystko będzie, bo to już wszystko jest, ale z powodu tamtej awarii, tego jeszcze nie ma.

W gminie nr 2 pan powiedział, że zaraz zapyta, po czym stanąwszy na wysokości zadania, zadzwonił za 5 minut i powiedział, że już jest.

W gminie nr 3 pani rzecznik prasowy powiedziała, że ona sama wszystko przygotuje, jednakowoż czeka na informacje na BIP-ie, których jeszcze nie ma, bo awarie opóźnienia, ktoś coś przywiózł, ale jeszcze nie sporządził, więc będzie sporządzone, kiedy będzie.

W gminie nr 4 powiedzieli, że oni nie wiedzą, że to ma być na BIP-ie i jak się dowiedzą, to mi powiedzą, bo awaria tego systemu sprawiła, że nie ma wersji elektronicznych, ale generalnie wszystko co przyszło ręcznie, to już wisi w gablotach, więc nie wiedzą, ale chyba nie będą tego ściągać skanować. Ale jak się dowiedzą to mi powiedzą.

Mając do tak zwanego ogarnięcia 4 gminy, podsumowałam: jedną zrobi pani, rzecznik, 3 ja. Z trzech jedna już była na stronie. Zaczęłam mozolnie spisywać imionka nazwiska liczby głosików i dumna po ponad godzinie sumiennych korekt zadowolona wysłałam artykuł do publikacji. Przeszukawszy internety i BIP-y pozostałych gmin i zaktulizowawszy, że dalej nie ma potrzebnych mi informacji, już chciałam się za inną robotę chycić (od potocznego sformułowania: roboty się chyć), kiedy zadzowniła pani z gminy nr 2 i powiedziała: Pani Kamilo, większość imion na tej liście Pani się nei zgadza. Postawiłam szare komórki w stan najwyższej gotowości i orzekłam tryumfalnie: WIEM!!! BO SPISAŁAM WSZYSTKIE DRUGIE!! Po drugiej stronie słuchawki zapadło niezrozumiałe dla mnie milczenie.

Także tego. resztę protokołów sporządzi Ala lub Tereska.

Z poważaniem

Magdalena Besz. yyy, tfu! - Kamila.


niedziela, 19 października 2014

Czas na zmiany. Post bezczelny

Dobry wieczór Państwu.

 Justyna Marszałek-Świtlik i Kaśka Gierszewska-Widota czekają na wpis na blogu.

Nie wiem, czy to co za chwilę nastąpi jest tym, czego one oczekują. W poniższym bezczelnym wpisie albowiem pojawi się szereg uzgodnień moich samej ze sobą i choć może powinnam zapisać je w pamiętniczku, to z racji tego, że rzeczonego pamiętniczka nie prowadzę, nastąpi to tu. można nie czytać. będą też orzeczenia. można się znudzić, wyjść. można się nie zgadzać, ale po cóż podważać aksjomaty?

Orzeczenie pierwsze: Jestem bardzo inteligentna. To przekleństwo me i brzemię. Nie mam jednak zamiaru ani tym bardziej siły dłużej udawać, że jest inaczej.

Orzeczenie drugie: mam niezwykłą intuicję. Jeśli jej słucham, góry przenoszę. Jeśli jej nie słucham, mam bałagan i nieprzespaną, zmęczoną noc za sobą.

Orzeczenie trzecie: W moim domu na Mariańskiej nie można palić już papierosów. Chyba że ogłoszę dyspensę.

Orzeczenie czwarte: mam żałobę. Manie żałoby w ósmym miesiącu jest o wiele trudniejsze niż manie żałoby w ósmym dajmy na to dniu. Czasem dopiero w ósmym miesiącu zakłada się czarne. nie na znak manifestu. Na znak żałoby. Życie nasze zmienia się, ale się nie kończy. Śmierć jednak wiele kończy, a przez to wiele zmienia.

Orzeczenie piąte: praca na umowę o dzieło na dłuższą metę jest demotywująca i człowiek szuka alternatywy. Szukajcie, a znajdziecie. Szukajcie w sobie. I wokół siebie też.

Orzeczenie szóste: zeszczuplałam na buzi.

Orzeczenie siódme: odejście bliskiej osoby uruchamia różne, bardzo trudne procesy na różnych poziomach emocji czlowieczych. Można jednak ze mną rozmawiać. Komunikować się. Może być trudniej. Może być inaczej. Może jednak warto.

Orzeczenie ósme: Na kolanach umyłam dzisiaj wszystkie podłogi w moim domu. Na prostych nogach i czasem zgiętych plecach kafelki, wanny (w liczbie:1), kibel i blaty.

Orzeczenie dziewiąte: niektórzy lubią poezję. Ja kocham.

Orzeczenie dziesiąte: Najgorsi chłopcy są najfajniejsi.ale są też najgorsi.

Orzeczenie jedenaste: czekam na stypendium ministra kultury na twórczość literacką. wizualizuję sobie już list gratulacyjny od ministra kultury. Żeby sobie go jeszcze treściowo ukonkretyzować w głowie, wygooglam zaraz kto tym ministrem jest. Na pewno dostanę to stypendium. Przecież nagroda publiczności na międzynarodowym konkursie poetyckim w czerwionce-leszczynach jest wystarczającym argumentem, aby mi je przyznać.

orzeczenie dwunaste: cały czas słucham OST City of Angels.
city of angels OST

Orzeczenie czternaste: jestem czasem przesądna.

Orzeczenie piętnaste: Nie cierpię mieszkać sama. Nie cierpię zasypiać sama.

Orzeczenie szesnaste: Gdyby ktoś kiedykolwiek zwątpił w witalność mego intelektu, proszę wrócić do orzeczenia nr 1.

Orzeczenie siedemnaste: wkurwia mnie, że pożegnania z ludźmi żyjącymi i nieżyjącymi są tak trudne, a ja jestem tak słaba.

Dziękuję, dobranoc.










niedziela, 24 sierpnia 2014

znowu razem

W Raciborzu nic się nie dzieje. I nagle przychodzi taki weekend memoriałowy, są jakieś wydarzenia, przyjeżdża nieżyjący od 3 lat Gary Moore, a człowiek, nieprzyzwyczajony do dziania się, siedzi na kanapie, pije herbatę zieloną z pigwą i NIE pójdzie. Bo akurat dzisiaj trochę pada, wieje i też nie jest aż tak za gorąco - i co na siebie włożyć?
W sumie, to siedzimy we dwie. Nadeszła ta wiekopomna chwila, kiedy Kamila przyszła do mnie na herbatę. Ma ciepły kożuch, bo "pizga na memoriale". Nie przyszła tak sama z siebie. Po prostu ma przerwę w pracy (wciąż jest dziennikarką!). No i jak już przyszła, to zmusiła mnie do napisania notki na blogu. Kamila zawsze tak przychodzi, niby że mnie odwiedza, jest ciekawa, co u mnie, a potem siedzi i dzwoni... do Odysa, do Lesia, potem esemesy wysyła, gada o byłym chłopaku i o tym, że mam perspektywę z okna jak we Wrocławiu. No a ja Leklerka widzę. Potem wchodzi na fejsa i w zasadzie to jest tak, jakby jej nie było. Ale dzięki temu Wy macie notkę. A wiem, że czekacie. Nawet Grzegorz Jakub, który niby tu nie wchodzi, ale jednak wiemy, że tak nie jest.
Martwi nas brak komentarzy. Chcemy być blisko czytelnika. Toteż Kamila organizuje imprezę tylko dla stałych czytelników. No, zobaczymy, kto przyjdzie. Tzn. Kamila udostępnia mieszkanie. Organizatorem jest Ktoś Inny. Ktoś, kto słynie w Raciborzu z organizacji oryginalnych potańcówek i nasiadówek... Kamila zastrzega, że nie będzie można przynosić słodyczy i czipsów - tylko zdrową żywność, alkohol i narkotyki ;) Oczywiście, próbowałam jej uświadomić, że ludzie lubią czipsy i takie zakazy mogą ich odstraszyć, ale Kamila uważa, że to nawet dobrze, bo jeszcze nie daj Boże przyjdzie 10 osób...


A tu dowód, że siedzimy razem. (napisałam, "jesteśmy razem", ale Kamila kazała mi to zmienić, bo "w naszym wieku nie możemy sobie pozwolić na niedomówienia")


wtorek, 19 sierpnia 2014

O tym, że minęło 7 miesięcy

Dziś Kamila publicznie zarzuciła mi, że od roku nie piszę na blogu. Sprawdziłam. Nie rok, a raptem 7 miesięcy. Burzliwych miesięcy. Bo na przykład, obroniłam się i mam magiczne "lic." przed nazwiskiem. Wszystkim tłumaczę, że lic z bohemistyki to większy wyczyn niż mgr z polonistyki, ale nikt mi nie wierzy. Gdy opowiadam, że czeski przydał mi się w Grecji, też nikt nie wierzy. Pff...

Co u mnie? Jest mi zimno (idealna temperatura to 34 w cieniu!), mam plagę owocówek w mieszkaniu (gdy wyjeżdżałam w czerwcu, też były. Ile żyje owocówka??) i pranie wiszące dosłownie wszędzie. A tak poza tym, to wróciłam. Wróciłam i roznosi mnie energia. Nie rozumiem tego. Wracając z Grecji, byłam pewna, że będę musiała odespać kilka zarwanych nocy. A tu niespodzianka. Budzę się o 6. I nie wiem, co począć (no, mogłabym w końcu pobiegać, ale... biegać tak wcześnie?). Brakuje mi greckich pomidorów, fig, słońca i luzu ubraniowego (wiecie, że zakładacie dziwne spodenki, koszulkę i nie myślicie o tym, że wyglądacie infantylnie), ale na pocieszenie mam greckie wino. Znaczy miałam.

Zerknęłam, co tam u Kasi Tusk. Pisze, że ma dość ograniczeń i wrzuca look of the day w dzinsach i t-shircie. Poza tym, uczy jak zrobić kawę mrożoną. Ta to ma klawe życie.

Przeczytałam Camillę Lackberg. Jeżeli lubicie słodkie opowieści, w których bohaterka zajada się cynamonowymi bułeczkami w malutkiej nadmorskiej miejscowości, to polecam. A tak serio. Nie polecam. Nie wierzę, że jesteście tak prości...

G.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Bardzo ważne refleksje o życiu

Bo na życiu trzeba się znać.

mnie osobiście do tego jest jeszcze daleko, no ale czasem mam refleksje. niestety, dziś się z nimi podzielę, ale krótko, a później już będzie normalnie.

po pierwsze, jak stanie się w życiu coś takiego że dobrego i Bóg widzi że to jest dobre to potem się po całym wszystkim (sercu, plecach, kończynach różnych, i w falach mózgowych) rozchodzą takie fale zadowolenia i to tak narasta to poczucie takiej satysfakcji i motywacji a jak się zrobi coś złego dla siebie i że to jednak jest wbrew to wtedy się rozchodzą fale demotywacji autodestrukcji i nie ma rozwoju i to można się oszukiwać że to nie było złe ale w trzonie swojego serca życia nie oszukaszsz nie nie nie



po drugie, na chłopaków trzeba uważać bo czasem się wydaje że są fajni a jednak później się okazuje że są dziadami i śpią niemalże symultanicznie z inną jakąś Edytką w przykusej sukienczynie ćwierćinteligentną i mojej koleżance się to zdarzyło ale nie będę zdradzać sekretów jej alkowy tak publicznie no to to to też nie o to chodzi Anuszka generalnie juz rozlała olej


Książki w życiu warto czytać bo potem nikt się nie dziwi o co chodzi z Anuszką

Miałam kiedyś koleżankę nazywała się Gosia Bonk prowadziła ze mną bloga teraz po fejsbuku poznaję że mieszka w Grecji i jest opalona i to jej wystarcza do szczęścia a ja muszę tu dziergać te słowa w struktury z grzywką obciętą a la Halinka z Lubomi


mój kolega Odyseusz nie dość że publicznie na fejsbuku napisał że się zakochałam w swojej własnej pralce to teraz robiąc mi występy osobiste w oknie dialogowym za darmo! ma wizję związaną z mą osobą, cytuję wizję:



Lejdis end dżentelnem, de winer is...

i w trykocie wychodzi Besz na postument na Mistrzostwach Świata w zapsach w stylu klasycznym
jaki wizjoner taka wizja.
KONIEC
a teraz bardzo Państwu  dziękuję bo mie się wspomniało że trykocik przeprać muszę. 

buziaczki!

aaa, P.S. śnił mi się Władimir Putin, który okupował Polskę i podszedł do mnie e tym okupacyjnym autobusie i mówi: twoje zdjęcia są o milimietr za daleko od impulsów.

moje zdjęcia?? nigdy!

vladmir vladimir vladimir...



piątek, 15 sierpnia 2014

PIerwsze urodziny w niebie

Obiecałam że napiszę post. że pojawi się 12 sierpnia wieczorem. Więc piszę i pojawi się 15 sierpnia nad ranem. Moja Stefania po raz pierwszy w życiu po życiu spędziła urodziny z kimś sobie równym. z aniołami.




na grób zaniosłam kwiaty dwa znicze, na urodziny zaprosiłam 12-letnią Sabinkę, puszczałyśmy Stefance bańki mydlane i śpiewałyśmy piosenki

nic więcej

wtorek, 5 sierpnia 2014

Czekam na narożnik, Patrycję i sobotnią imprezę elektro na Zamku Piastowskim w Raciborzu

Skazana przez okrutny los (albo właśnie super łaskawy) oraz niewłaściwe decyzje (albo właśnie super właściwe) spędzam trzecią pod rząd (albo drugą) wcale nie super (acz w sumie nigdy nie wiadomo co tak naprawdę jest dla ciebie super) samotną noc w swoim super ale jednak pojedynczo mieszkaniu i mnie aż rozdziera dreszcz ekstazy że to ostatnia noc na materacu choć co prawda super zdrowotnym ale jednak zbyt blisko ziemi! (10 centymetrów, a każda kobieta powie, że to naprawdę bardzo mało.)


No ale jutro przyjedzie do mnie do mnie narożnik i ten narożnik oznacza że trzeba będzie go wnieść! i będą potrzebni ludzie! więc przyjdzie ala i jacek oraz sąsiad z naprzeciwka (bardzo piękny, młody, jędrny zapaśnik) i oni wniosą a później będziemy jeść spagetti ze suszonymi pomidorami serem feta oliwkami i pić piwo i siedzieć na tym narożniku i to będzie takie super bo będą ludzie!

I naprawdę dzięki temu samotnemu jakże niedorosłemu mimo dość pokaźnego wieku życiu, każdy kontakt z człowiekiem tak wiele dla mnie znaczy :D

i w czwartek albo nawet środę przyjdzie do mnie Patrycja! I to też jest super, doprawdy i będziemy wspominać różne wycieczki do Rosji oraz planować przyszlość świetlaną!

A w sobotę także nie zabraknie światła. Światła, które w zupełnie nowym ... świetle.. :D ukaże Zamek PIastowski w Raciborzu! i kaplicę! I to nie będzie żaden powiatowy piosenki na zamku czar, ale czar  magia i moc ponadadministracyjnej muzyki elektro w niezliczonych jej subtelnościach i mocnych uderzeniach!

I tam też będą ludzie! I znowu nie będę samotna! :D Jakie to szczęście, że chłopaki to wymyślili. A im więcej będzie tych ludzi, tym mniej w moim sercu samotności będzie, więc wszyscy czytelnicy przyjdźcie koniecznie. TU O:

zajebista super impreza w sobote będzie na zamku w raciborzu

bo samotność to taka straszna trwoga. a wspólne spotkanie na narożniku albo na dziedzińcu zamku to balsam dla duszy energia moc radość śmiech muzyka i siła do działania! i takie tam (za)bujanie...

little stories 

PS. chciałam jeszcze napisać o największym szczęściu imieniem Kacper jakie ostatnio stanęło na mojej drodze i ma już prawie 9 dni i ja będę jego mamą chrzestną, ale mama ma rodzona powiedziała że nie muszę od razu wszystkiego ludziom wychlapać. więc powiem tylko tyle:


I lowe ju, Kacper!

niedziela, 22 czerwca 2014

Nie ma takiej nocy, której nie można przetrwać

Są takie farby, których nie można zmyć i takie babcie, o których nie można zapomnieć. Są też ponoć mężczyźni, którzy druzgocząc unoszą ponad poziomy, a lawenda bosko pachnie i ma różne odcienie. 

Jest prawie trzecia w nocy w moim nowym mieszkaniu, w którym przerosło mnie naklejanie taśmy papierowej pod sufitem, a efekty tego mogłabym nazwać opłakanymi, ale tak ich nie nazwę, ponieważ dla mnie są nadal wyzwaniem, a ja chętnie podniosę rękawicę. nie słucham żadnej ambitnej muzyki. słucham obecnie rihanny.

not that hopeless

są takie piosenki, które przenosząc pamięcią w przeszłość, burzą krew. na przykład taka:

jimmy

albo taka:

najlepsza piosenka świata 

Marzenia się czasem nie spełniają. nigdy nie chciałam być jakaś samodzielna, odpowiedzialna i dorosła oraz samowystarczalna, a tu się okazuje, że to nieuchronne. 

i dont't know how it happened. it all took place so quick.

nie da się niczego ustalić na pewno, bo wszystko jest pomiędzy i tylko w najbardziej newralgicznym punkcie tego napięcia jest jakaś taka szara naga prawda

po tym jak zmarła moja ukochana babcia słowa uwięzły mi w gardle najbardziej śmieszny post jest tylko pustą formą a te słowa

cóż mogą cóż mogą książę, jak mawiał poeta (Zbigniew Herbert w "Trenie Fortynbrasa" bo niektórym trzeba mówić wszystko prosto i bez aluzji, ludzie nie czytają poezji, będzie tych osób chyba dwie na tysiąc)

ale to nei chodzi o taką piękną żałobę

żałoba jest cicha i skromna

cała żałoba rozgrywa się poza tym wszystkim

żałoba jest milczeniem 

a może to po prostu za dużo parapetówy u ani i roberta.
 
Dla wszystkich nieopierzonych: W towarzystwie nie wypada nazywać się osobą zajebistą. Jest to naprawdę niemile widziane.

Dobrze, że teraz jestem sama, na dobranoc mówię sobie: jestem zajebista i idę spać bez wyrzutów sumienia. 

k.

wtorek, 10 czerwca 2014

Poniedziałek

Włożyłam lawendę, której nazrywała dla mnie Martyna, do wazonu

zrobiłam kąpiel storczykom, podlałam szałwię, oregano, macierzankę i tymianek

zapaliłam przy zdjęciu dwie świece

umyłam dwa lustra

w jednej szufladzie znalazłam woreczek orzechów włoskich,kawałek pogiętego pergaminu, starą papierośnicę dziadka z igłami śrubkami i gwoździami, portmonetkę, wysiszone na wiór chusteczki nawilżane, druciaki, butapren i maść tranową z datą ważności do kwietnia 2001 roku

w drugiej szufladzie znalazłam reklamówkę z apteki ze wstążeczkami, skrawkami materiałów, ligniną, ściereczkami i parą eleganckich wiosennych rękawiczek w kolorze cafe au lait, instrukcję obsługi odkurzacza zelmer, który spalił się w minioną sobotę, podczas odkurzania w ustroniu

spakowałam w jedną reklamówkę nieużywane przeze mnie ubrania, w drugą śmieci i dziwne zepsute, stare, wybrakowane przedmioty

w trzeciej szufladzie znalazłam woreczek z przepisami liczącymi sobie dziesiątki lat, zapisane ręcznie długopisami, kredkami, ołówkami na pożółkłych już kartkach; dwie ścierki kuchenne, otwieracz do wina zepsuty, otwieracz do wina sprawny

przypomniało mi się, że w lodówce mam pyszne austriackie wino z 2009 roku, które dostałam od Grzesia, za to że kiedyś zawiozłam mu materac, nalałam sobie lampkę

zobaczyłam na zdjęciu jakie włosy miałam z tyłu, a jakie mam z przodu

poszłam na balkon zachłysnąć się spokojem nocy






 

czwartek, 17 kwietnia 2014

vanitas vanitatum

Mama i tata kazali mi przyzwyczaić się do mieszkania u babci bez babci ale nie umiem bo co ma robić kot w pustym mieszkaniu

i jak spędziłam dziś w tym mieszkaniu sama ze dwie całe godziny to już postanowiłam nigdy w tym pustym mieszkaniu tyle czasu nie spędzić

wczoraj całą noc śniła mi się mama mojej przyjaciólki w pięknym futrze takim srebrno-szarym w futrze prawdziwej diwy

i dzwonię do niej Kamila twoja mama śniła mi się w takim futrze
a Kamila mówi moja mama miała takie futro, Becha
a mnie dreszcz przeszywa mama mojej przyjaciółki nie żyje od dwunastu lat

i jeszcze karaluchy osy i czarnoczerwone cmentarme robale mi się śniły  pełzające po płytach chodników nie sposób nie nadepnąć

wszyscy są w Raciborzu

a mnie nawet talent opuścił a dopadła bezsenność

bezsensność

 co jest bez sensu:

mieszkanie w pustym mieszkaniu jest bez sensu
pisanie bloga jest bez sensu
gotowanie jest bez sensu
słuchanie radia jest bez sensu
siedzenie na fejsie jest bez sensu
samotność jest bez sensu
jedzenie jest bez sensu
ten post jest bez sensu

coś tam dużo wymyśliłam że napiszę ale zapomniałam później bo chyba przez moment też miałam wrażenie że pamięć nie ma sensu

tylko wąchanie perfum ma sens
paleta cieni ma sens 
poezja ma sens
kobiece piersi mają sens
męskie ramiona mają sens
ciało przy ciele ma sens
kręcone włosy mają sens
całowanie ma sens


na bardzo obrażonych łapach


wtorek, 1 kwietnia 2014

Serce, moje serce, ukoić się nie chce

To nie jest żaden dowcip! Tak, to dzieje się naprawdę i całkiem poważnie! oto po ponad miesiącu od zapowiedzi, u progu eksplozji wiosny, na naszym blogu niczym pączek w tłusty czwartek albo kotki ili gruszki na wierzbie, zakwitł nowy, maleńki, dzięcieliną pałający co pała rumieńcem, post.

Nie wiem od czego zacząć po tak długiej nieobecności. O tym, że mam ciszę w sercu jeszcze nie chcę pisać, bo nie chcę tej ciszy spłoszyć.  W związku z tą ciszą, być może ku rozczarowaniu niektórych, błazenady nie będę uprawiać. Od kiedy moja Babcia jest w niebie, a nie siedzi fizycznie w pokoju obok, moje serce jest zgaszone, płochliwe i milczące. Wczoraj pani sąsiadka zapytała mnie: Jak ci się mieszka bez babci? - Smutno, odpowiedziałam. - no tak, to była taka wesoła babcia - podsumowała pani sąsiadka.

Nad eksplozjami tęsknoty mojego serca czuwa Remigiusz, który cudem tylko jemu znanym pisze do mnie w chwilach emocjonalnej niemocy. Skąd on wie zawsze, że akurat w tym momencie ja i moje serce kulimy się gdzieś w kącie kanapy i łapiemy w dłoń kapiące łzy?

Moja Babcia ciągle jest. obecna duchem i wspomnieniem. W snach, w liście zakupów sporządzonej w zeszycie telefonicznym, w empetrójkach, których kilka z nią nagrałam, w pudełeczku, w którym jeszcze czekają tabletki rano-wieczór-południe, w słoiku buraczków, które jej kupiłam w sobotę 3 godziny przed udarem, a może w chwili gdy ten udar już się dokonywał. Udar się dokonywał, a ja byłam po buraki. a może gdybym nie poszła po te buraki, zobaczyłabym jak się zakrada podstępnie ta świnia, żeby zabrać mi babcię i zawołałabym wcześniej to pogotowie jakbym jakoś tak bardziej patrzyła.

ale już już. spokojnie. Żeby uratować się przed  zawałem serca, powtarzam sobie, że każdego z nas czeka takie przejście, a moja babcia żyła pełnią życia i pełnią miłości. Miała piękny, pełen czarów pogrzeb. Słoneczny i pogodny jak ona.

Teraz jej obecność i nieobecność na przemian się prześcigają. Kiedy moja babcia puchła i dławiła się różnymi rurami w gardle na erce w w szpitalu na WOdociągowej w Opolu i się żegnałyśmy, obiecałam jej, że napiszę o niej książkę. A też nie wiem od czego zacząć, wiem jednak, że to się zdarzy. Ten post urwie się za chwilę, tak nagle jak nagle urywa się życie, bo życie zawsze urywa się nagle, choćby nie wiem jak długie było. Teraz jeszcze snetymentalna podróż do 14 września 2011, kiedy mój tato odwiedził mnie i babcię, a ja akurat miałam placki ziemniaczane:

zrobiłam placki ziemniaczane.
mój ojciec: a co to jest to zielone w srodku tam dałaś?
ja: to szczypiorek.
ojciec: szczypiorek?? jak??! co to jest szczypiorek???
ja: no szczypiorek! taki zielony! z cebuli!
ojciec: z cebuli?? szczypiorek??
babcia stefan: no to zielone z cebuli co rośnie na górze!
ojciec: aaa, na górze! jak chcecie to mogę wam przynieść szczypiorek z pietruszki! 


i 10 minut później:
ojciec: ja tam wszystkie moje dzieci uznaje tak samo!..
babcia stefan: jakie wszystkie, jak ty masz tylko jedno!

ojciec: jak jedno, syna mam jeszcze, przecież, tomek, 23 lata!
stefan: aaaa, ten.... no...


tutaj moja babcia jest wciąż żywa

piątek, 28 lutego 2014

Pieniądze nie grają roli. Śmierć też nie. trailer

Odys cały czas mi imputuje, że ja mam talent pisarski. A od wczoraj mi pisze: napisz coś na blogu, napisz coś na blogu. mówi też, że dramat jest bodźcem do zmian i daje pozytywną energię. No raczej.

Chciałam napisać teraz post, ale ponieważ zbliża się poranek a ja o poranku idę do pracy, to chciałabym jeszcze sie trochę zdrzemnąć zanim każą mi iść drogą po szary świt.

więc to uczynię, a teraz tylko zapowiadam, że już wkrótce na naszym szałowym, lajfstajlowym blogu jedyny w swoim rodzaju, błyskotliwy, poruszajacy a jednocześnie niepozbawiony subtelnej dozy humoru post o tym, że pieniądze nie grają roli, a życie nasze zmienia się, ale się nie kończy!!!

przeczytaj koniecznie! To jest (a nie zawsze będzie) darmowe!

czwartek, 6 lutego 2014

Jak gender studies zmieniły moje życie



Od paru dni chodzi za mną myśl, że znowu nasz blog leży odłogiem. A ponieważ swego czasu mnie uczono na religii, że zgrzeszyć można myślą, mową, uczynkiem a także zaniedbaniem i pragnąc jednocześnie uniknąć choć tego ostatniego grzechu, postanowiłam o blog zadbać. Co czynię niniejszym, a nie jest to proste bo wpis powstaje bez Internetu, gdyż modem z Playa się zepsuł na ament! i choć nocną porą mi to powstaje ten wpis, to światło wirtualnego słońca ujrzy dopiero o poranku. Jeśli państwo to czytają, jesteście jednocześnie świadkami, że przetrwałam kolejną noc pełną koszmarów o moich nieudolnych występach w telewizji, dotarłam szczęśliwie do redakcji portalu naszraciborz.pl, który kocham między innymi za to że ma Internet (i Sylwię Prusowską), wrzuciłam post i gdy wy się delektujecie dolce-far-nientowskim czytaniem tego i owego, ja rozpaczliwie szukam tematów i do redakcji portalu i do redakcji telewizji, jednocześnie szukając szczęścia, długopisu, ładowarki do telefonu i kluczy do domu babci bo na pewno je wzięłam ale znowu nie umiem zlokalizować w torebce, a zaraz ojciec zadzwoni, czy wzięłam klucze.
 
Dzień wczorajszy (czyli środa) minął mi bardzo owocnie. Najpierw byłam w pracy, później na orbitreku, a później z Aleksandrą pojechałam na dyskusję do pięknego domu Odysa, gdzie zebrała się intelektualna śmietanka Raciborza (ja też przyszłam, herbatę robić) aby uczestniczyć w dyskusji na temat gender. Kiedy dr Zbigniew Wieczorek oznajmił, że nikt nie jest przygotowany i za jakieś 3 lata wnioski z tej dyskusji  może wyciągniemy, a dr Versace, czyli Leszek Szczasny, powiedział, że może i on sobie coś tam szyje (bo coś tam sobie szył i to dosłownie!), ale się nie zgadza, to zrozumiałam, że ten wieczór w pięknym salonie i w doborowym towarzystwie jest samą przyjemnością, jednak już musiałam jechać do babci, bo inny pan dr, taki ze szpitala, powiedział jakieś dwa tygodnie wcześniej, że babcia sama po wylewie być nie może, a tacie mojemu kończył się dyżur o 21:00, a już było za pięć. 

Przyjechawszy do domu, jako człowiek o zdefiniowanym i zintegrowanym cielesno-umysłowo genderze, postanowiłam pomalować sobie paznokcie. Później długo myślałam o tej wizycie w domu Odysa. Bo on ma takie piękne deski podłogowe i łazienkę tak elegancko urządzoną! I ten salon wysmakowany i te wysokie sufity i stare drewniane drzwi! A jaki tam ma porządek! Zainspirowana tą wizytą, postanowiłam, że też zawsze będę mieć porządek. I dlatego uważam, że ta dyskusja o gender w moim osobistym życiu była przełomowa! Czuję się jednocześnie w tym miejscu zobowiązana złożyć podziękowanie za inspirację i bodziec gospodarzowi!

I gdy już babci nalewałam krople milocardin na cukier i chowałam o 22:00 do lodówki kluski z sosem bo babcia zostawiła ale nie będę jadła o 22:00 bo chcę schudnąć 10 kilo,to pomyślałam, że następna dyskusja, podobnie owocna i inspirująca, mogłaby być o tym, czy starość rzeczywiście jest piękna oraz kiedy płeć zaczyna i przestaje mieć znaczenie. 

A teraz idę spać, choć jeśli to czytacie, to znaczy ze właściwie już wstałam. O dżizas. I jeszcze na koniec załamałam czasoprzestrzeń.

wtorek, 14 stycznia 2014

Gardło, herbata, imbir, wódka, post

Opierdoliłam Gośkę, że nie pisze bloga, i zaczęła pisać posta. Opierdoliłam, napisałam? Oj, przepraszam najmocniej. Zrugałam. Zrugałam Małgorzatę, w istocie miałam na myśli.

Tak czy owak, zrugana M., twierdzi, że pisze post.a. A ja dziś zachorowałam na ostry przewlekły ból gardła połączony z bólem głowy i innymi okołogrypowymi objawami więc leczę się póki co domowym sposobem, czyli herbatą z wódką, którą panie na aerobiku poleciły. Przy okazji oglądam takie zdjęcia bo ładne.

gołe baby

No a że panie mi kazały wypić kubek herbaty z wódką a ja jestem sumienna, to tych kubków wypiłam już trzy. No i nagle tak jakby przy tym trzecim kubku spłynęło na mnie takie jakby to powiedzieć... olśnienie... wena.... inspiracja, no w każdym razie zaczęłam pisać listy do byłych i obecnych narzeczonych, albo precyzując obecnego byłego narzeczonego albo byłego obecnego no w każdym razie napisawszy i wysławszy dwa przemyślałam to wszystko i stwierdziłam że lepiej dla mnie dla świata a na pewno dla niego będzie jeśli swą płodną literackość tudzież literacką płodność przekieruję na takie tory że bardziej ku szerszemu gronu. Ot i jest post.

Na przykład znalazłam taką mądrość Marii Czubaszek w Internecie: Jeśli wciąż nie spotkałaś mężczyzny, u boku którego chciałabyś się zestarzeć, nie przejmuj się. Bez mężczyzny też się zestarzejesz, może tylko później.

No więc ja obecnie jestem sobie młoda i coraz bardziej wyleczona. z tego rozżynającego moje gardło gardła bólu, nie?

Co domowy sposób, to domowy sposób, Wam powiem. i hop siup!

aha, aha, a w ogóle to Małgorzata odwiedziła mnie dziś w pracy i to było takie wspaniałe!

:D pamiętasz, Małgorzata?

O tym, że nie ma śniegu. Też mi nowość.

Kamila jest chora. Obłożnie. Na gardło. Dlatego ja piszę. Co nie znaczy, że ona nie potrafi... Nie, nie... Zażywa takie leki, że śmiem zauważyć, iż mogłaby spłodzić naprawdę dobrą notkę! Piszę, ponieważ chcę sprawić przyjemność Kamili. Codziennie mi przypomina, że powinnam tutaj coś napisać, a ja wciąż obiecuję, że to zrobię. Ale mam pustkę w głowie (Kamila kazała mi to napisać). Pustka objawia się też tym, że nie napisałam jeszcze pracy licencjackiej. A w zeszłym roku, gdy Kamila pisała i nie mogła napisać, to ja tak sobie myślałam, że ona jakaś dziwna jest... nie potrafi siąść i pracy napisać. Teraz to rozumiem. A taki fajny temat mam. No naprawdę.
Tak przy okazji, to przepraszam cały pewueszet, że już tam nie chodzę. Jakoś mi nie po drodze.

A z tym pisaniem, to ja naprawdę nie wiem, co mam pisać. Jakiś czas temu Kamila zapytała mnie: a co jeśli to prawda, że polonistki to podłe, bystre jędze na zawsze samotne? Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Teraz mogłabym dodać, że polonistki tez czasami nie potrafią nic napisać. Pamiętam, że ta rozmowa doprowadziła nas do wniosku, że normalne dzieci rodziły się do 89 roku, a potem... to już nie ma o czym gadać.

Skończyły mi się seriale, na szczęście jeszcze nie spadł śnieg. To trzyma mnie przy zdrowych zmysłach. Za to mam mnóstwo fantastycznych (nie, nie Tolkien! chodzi o to, że fajne są) książek do przecztania. Jest ich tyle, że mogłabym siedzieć w domu do wiosny i czytać.

Musimy się z Kamilą zabrać za tego bloga, bo Kaśka Tusk nam ucieka. Rozbudowała bloga o jakieś home, fashion i cooking. I zatrudniła ludzi! Ma architekta, psychologa sportu, doradcę podatkowego i jakąś dziewczynę z oczyszczalni ścieków. Ale licznika wejść na stronie nie ma.

Dostaliście z Bonprixu maila "Moda w rozmiarze XXL"??? Też się zdenerwowałam! Ostatnio, gdy dostałam od nich maila z informacją o modzie ciążowej, to wypisałam się z mailingu. Wypisanie nie działa.

Moja koleżanka z pracy: "fajne są te nowe mopy z viledy, ale nie kupuję, bo za chwilę walentynki - mąż mi kupi".

A! No i zatańczyłam w tym słynnym na cały świat teledysku. Teraz to już tylko sława.

G.

niedziela, 12 stycznia 2014

Spod przymkniętych powiek

W odpowiedzi na Państwa liczne pytania, śpieszę poinformować, że nie wiem dlaczego Małgorzata nie pisze nic na blogu i że również jestem z tego powodu smutna.

Jest 3:35 i już prawie całkiem spałam, ale zrobiło mi się zimno więc się obudziłam i rozpaliłam sobie w kominku. Refleksje przed snem mam 3 (chyba):

1. Mam w życiu szczęście do ludzi

2. Mam dwie wspaniałe babcie i wspaniałego dziadka

3. Doskonale znam zasady interpunkcji i nie będę ich, przestrzegać

4. Odchudzaj się, a będzie ci odchudzone

5. I nagle pani doktor ze studiów okazuje się normalnym człowiekiem

6. zrobię szał na tym blogu

7. Dziękuję światu, że postawił na mojej drodze kobiety z rodu Tabor, Sylwię P., Kasię K., Anetę G., Annę K. i Samotnego Joe i dziś oni dźwięczą w mej głowie całą orkiestrą ich magnetycznej mocy

8. kocham język angielski

9. kocham pracować

10. kocham w ogóle cały świat

11. Jestem nudną klusenczyną

12. jak tu ciepło

14. nie będę pisać 13 punktu, bo jeste, przesądna

15. wszystko się dobrze układa

16. życie nasze zmienia się, ale się nie kończy

17. czemu nie ma nowych odcinków grejs anatomi

18. ale tu ciepło

19. przyszła do mnie nie wiem skąd bossa nova szabada

20. wybacz, że sama śpię

21, nie spodoba się czytelnikom ten wpis, jak nie będzie piosenki


22, people are strange. i dzięki Bogu.

23. dobranoc.

24. mówiłam, że 3 refleksje.