poniedziałek, 26 stycznia 2015

Mała Moskwa - Wrocław Główny. Refleksje w pociągu z wyświetlaczem

Nie pretenduję do osiągnięcia poziomu mistrza pociągowej narracji, szacownego pana Jerofiejewa, którego dzieła prawie wszystkie stoją na mojej domowej półce do drugiego lutego (później trafią nazad do księgozbioru biblioteki w Raciborzu), ale te wszystkie tropy prowadzą mnie dziś do Rosji i tego skojarzenia nie mogło mi zabraknąć. A więc odwiedziłam dziś Legnicę. Miasto wywarło na mnie pozytywne wrażenie. Płaskie, rozległe i proszę pani tu nawet w centrum miasta normalnie stoją domki jednorodzinne! - poinformowały mnie sympatyczne kursantki (które również uznaję za wywierające pozytywne wrażenie). Pierwszy kurs miejskim legalnie zaliczyłam darmmowy. - Przepraszam, stąd jedzie trójka? - No stąd, a gdzie pani jedzie? Do rolnika? no to nawet niech pani biletu nie kupuje, pani pojedzie jako opiekunka moja!

I tak będąc 3 minuty w Legnicy zostałam opiekunką sympatycznej, około 60-letniej pani, która podczas dwudziestominutowej drogi do Zespołu Szkół Rolniczych opowiedziała mi, że tu wszystko ruskie było! budynki ładne mamy, za Niemca budowane, tu, pani nic nie było zniszczone! Ale ruskie gorsza banda byli, niż Niemcy! wyjaśniła też, które z jej dzieci kiedy rodzi własne dziecko, gdzie ona rodziła swoje dzieci, jakie było jej najgorsze wspomnienie z dzieciństwa, że te lekarze to w ogóle jedna banda, że obcy zawsze lepiej pomoże  niż znajomy i że piątką też dojadę do Rolnika, tylko dłużej pociąg jedzie.

NASTĘPNA STACJA - MALCZYCE

Od pana Jerofiejewa różni mnie również to, ze jadę absolutnie trzeźwa tym pociągiem, tak mi się teraz skojarzyło, gdy myśl moja odbiegła ku wrocławskiej lodówce, w której chłodzi się białe wino. Jak byłam w Głogowie to w środkach komunikacji zwróciłam uwagę, ze w autobusach miejskich prowadzą same kobiety, a w tych pociągach legnicko-wrocławskich, to bilety sprawdzają sami mężczyźni! i ja bym tylko ciągle chciała się z nimi kasować! znaczy no... żeby oni mnie kasowali.. no, mi kasowali, no te bilety, że.

NASTĘPNA STACJA - PRZEDMOŚCIE ŚWIĘTE

I jak ta Legnica jest taka rozległa i przestrzenna, to od razu jakoś tak człowiek inny rytm życia czuje. I ci konduktorzy też jacyś tacy spokojniejsi, niż w tych katowicko-raciborskich rejonach, wolniej przyłażą, posprzedają te bilety, w połowie drogi zaczynają akcję sprawdzającą, minimalistyczne ruchy spokój na twarzach, uśmiech, wysportowane ciała, za mundurem panny sznurem, szczególnie jak się widzi te kasowniki...

NASTĘPNA STACJA - MIĘKINIA

I ten pociąg taki... nowoczesny. Taki z mówiącą stacje panią i takim ekranem co pokazuje, gdzie teraz jedzie i że Paula oraz Polikarp mają imieniny. normalnie, rosyjskie standardy, nie ma co. W moskiewskim metrze też pani mówi, że sledujuszczaja stancja - следующая станция, tylko ta z Moskwy jeszcze też czule mówi do pasażerów - Уважаемые пассажиры, ta z Małej Moskwy jeszcze tego nie miała na kursie.

NASTĘPNA STACJA - MROZÓW

Naprawdę bardzo fajnie na moim kursie jest, dziewczyny z rolnika bardzo otwarte, sympatyczne, uważne na drugiego człowieka, od razu powiedziały - proszę pani, my jutro możemy trochę brzydko pachnieć, bo jutro mamy praktyczne zajęcia z inseminacji krowy! - Ze wsi jeste, zniese - odpowiedziałam zachęcająco.

Ponieważ zaczęły się już stacje z Wrocławiem w tytule, kończyć będę, bo Główny tak czasem wyskakuje ni stąd ni zowąd. AAAA, i jeszcze jedno niezwykle pozytywne wrażenie z trasy w tej części Dolnego Śląska - mobilny internet Play nie stracił zasięgu przez całą drogę.

niedziela, 25 stycznia 2015

O wczesnej niedzieli

Moja koleżanka powiedziała: odnoszę wrażenie, że posty na blogu piszesz tylko wtedy, gdy spędzasz noce samotnie.

Teza ta, owszem, jest prawdziwa. Ale nie chodzi o to, że podczas niesamotnej nocy nie mam czasu. Podczas niesamotnej nocy nie mam możliwości koncentracji!

A tak, w zaciszu mieszkania własnego, bez żadnych odciągających uwagę cudownych osób o imieniu na ten dajmy na to przykład Krystian lub Aneta, mogę sę napisać, co żywo mi wibracja umysłu pod place przyniesie.

Byłam na służbowym bankiecie, gdzie było mnóstwo wykwintnego jedzenia i wykwintnego picia. Wykwintnie się najadłam i napiłam, wróciłam do samotnego domu, w którym mam pierwszą od wielu tygodni możliwość pobycia posamemu ze swymi myślami. W związku z wypiciem niezliczonej ilości wykwintnych trunków na służbowej kolacji, jestem głęboko przeświadczona o tem, że kocham bardzo moją Anetę, mojego Krystianka, mojego Kacperka, Anię, Martynę, Grażynę i wielu innych, że wręcz jestem przepełniona miłością do całego świata! Zamiaruję teraz oglądać film onlajn, bo będąc samotną od co najmniej dziesięciu minut, już mam potrzebę ogłuszenia tego wymagającego odpowiedzialności face to face z samą sobą. Czas na seks w wielkim mieście, a literaturę utworzę już bardzo wkrótce. O Ani Starzyczny napiszę, mojej najlepszej przyjaciółce z filologii angielskiej z rosyjską, o rocznicach śmierci, których przeżywanie stało się moim udziałem, oraz o robieniu polędwiczek wieprzowych. a teraz - dobrej nocy wszystkim!

PS> wchodząc po schodach do mojego przesłodkiego, przecudownego i przeinteligentnego  bratanka zwichnęłam se kolano. Wyrazy współczucia przyjmuję do poniedziałku, bo bardzo cierpię, ale we wtorek zapewne całkiem mi przejdzie.

czwartek, 8 stycznia 2015

Napisz książkę

A witam Państwa serdecznie wprost z piernatów rodzimych, opatulona po szyję w ciepłe piżamy, kołdry, koce oraz termofor i silniczkomotorkocośtam mego komputera, który na pewno źle, że przetrzymuję na kolanach.

Już właściwie spać szłam, ale patrzę, o, internet, to co mi tam, poużywam se jeszcze trochę.

A co ma robić człowiek bez telewizora, spędzający samotnie trzecią pod rząd noc tego roku? <oburzka>.

Co to ja chciałam.aaa. bo mi tak znajomi, ci bliżsi od dalszych, mówią: e, e, e, Krytstyna, weź książke napisz. Elżbieta z Opola też mnie dzisiaj przekonywała: napisz książkę, to co tam napisałaś to opowiadanie o dżakuzi w Raciborzu czytałam i podobało mi się! I nawet zapamiętałam, że to dżakuzi było! Nawet się w nim kąpałam, to se potrafiłam to wszystko wyobrazić!

Z góry zaznaczam, że nie wnikam w jakich dżakuzjach kąpie się moja Elżbieta, dumnam jestem jednak przeogromnie, że jej bujna wyobraźnia pozwoliła jej osadzić alabstrowe ciałko w moim wyimaginowanym poniekąd dżakuzi i poczuć na własnej skórze napięcie opisanych w mym opowiadaniu scen!

Przecież żeby napisać książkę, to trzeba mieć coś do powiedzenia. Państwo czytając tego bloga, już mogą sobie się domyślić, że z mojego zasobu rzeczy do powiedzenia wystarczyłoby jedynie na słowo wstępne. i to od wydawcy.

No bo o czym ja mam napisać książkę?

O tym, że mię bratanek własny pięciomiesięczny w nos dziś ugryzł dwoma maleńciucieńcimi ząbunieniami?? <och lof lof lof!>

Czy o tym, że tata chce, żebym mu wagę przywiozła, bo się będzie codziennie ważył!

Czy o tym, że postanowiłam wszelkie przeciwności losu uśmiechem i potęgą miłości zwyciężać, bo na argument, że jestem z telewizji, policja jest obojętna?

jak państwo widzą, za wiele tutaj możliwości intelektualno-twórczych w sobie nie odnajduję.

może faktycznie jeszcze jakoś tak poszukam wokół tematów urządzeń sanitarnych czy instalacji hydrotechnicznych.

Już szanowna ministra Omilanowska od kultury na mnie się poznała, i stypendium na twórczość pisaną nie przyznała, ta małpa jedna.

porzucam wszelką nadzieję, niech jakoćkolwiek się dzieje, od dziś piszę tylko listy zakupów, spisuję stany liczników, wypełniam PIT-y, niech szczeznie minister zgnity.

Dobrze mi idą rymy częstochowskie, może w tym kierunku, o rany boskie.

a święty anioł mój milczący Babcia Stefcia jeszcze się doczeka swej pamiątki literackiej. Ale to nie będzie książka. To będzie hołd.


środa, 7 stycznia 2015

Dla Anety Jadzyn mój dla ciebie

Cześ Aneta.

Piszę do ciebie ten post, bo kazałaś mi się nie pogrążać w otchłani samotności, w której siedzę od co najmniej godziny, tylko się czymś zająć, pisaniem na przykład posta na blogu mój dla ciebie.

Siedzę i piszę, i mam nadzieję, że przeczytasz to tylko Ty  [[[[---->T<-----]]], bo choć swą erudycją... yyy, znaczy.. kurtuazją... znaczy się.. megafonem... abo... megalomanią... nie, kuwa

czekaj

ELOKWENCJĄ!!

O

chociaż swą elokwencją post niniejszy przewyższa listy Janka Trzeciego Sobieskiego, to, Marysieńko moja droga, to treściowo więcej dzieje się w sławetnym zdaniu "siedzimy. nic się nie dzieje" aniżeli w tym posto-wpiso-epistoczymśtam.

No co u mnie no. Skajp mi się zaktulizował. ZaktuAlizował. Licznik gazu się kręci, abym przypadkiem nie była za bogata. Kaloryfer ciepły. Nadal nie zostałam sławna, bogata, piękna, inteligentna, zmysłowa, szczupła, rozchwytywana, ciężarna, zamężna ani nawet najedzona.

stan głodu na nic się zdaje, bo w beznadziejnym przypadku życiowym, jaki reprezentuję swoją cudną osobą, powiedzenie "artysta głodny, to artysta płodny" nie tenteguje się. w moim przypadku tenteguje się powiedzenie "artysta głodny, to artysta głodny". tautologizuje się, znaczy. abo patologizuje, o. zara będę konczyć, bo będzie dzwonić do mnie na skajpie (zaktualizowanym) koleżanka z Warszawy, z ministerstwa. pizzę wczoraj robiła chcę poznać przepis.

O już dzwoni. dobra, to ja naciskam, tę zieloną słuchaweczkie, łączę sie skajpem z Warszawą, a z Tobą [[[---->T<-----]]] łączę się w tęsknocie, łączę też pozdrowienia dla Hudego i Obejmy, wyrazy szacunku dla Waszej Trójczyny i liczę na to, że z Was wszystkich za mąż wyjdę pierwsza, bo złapałam bukiet na weselu brata. MŁODSZEGO.

lofciam
kofciam
srofciam
gadam zatem spadam
:*

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Kto rano wstaje, ten ma chillout totalny

Dzień dobry... :) jest poniedziałek rano, ja już popracowałam i nieoczekiwanie jestem zrelaksowana... Jak do tego doszło?

W niedzielny wieczór dość późny odwiedzili mnie bardzo mili goście, ku zaskoczeniu memu - na noc. Na bardzo krótką noc, bo o piątej rano jechali w dalszą drogę.Wywiązując się zatem z obowiązków gospodarza, w poniedziałek o 4:30 (czyli dziś) obudziłam się wraz z gośćmi, aby odprawić ich herbatą i kanapkami. o piątej rano goście poszli, a ja zabrałam się za przygotowanie konspektu zajęć z emisji głosu, no bo bez sensu iść spać zaraz po przebudzeniu. Zajęłam się pracą, układałam, planowałam, rozpisywałam ćwiczenia, byłam niezmiernie szczęśliwa podczas tej burzy jednego, ale jakże niebywale efektywnego mózgu! :D

Ponieważ ważnym elementem zajęć z emisji głosu są ćwiczenia relaksacyjne, zaczęłam wertować wirtualnie strony internetu, żeby choć raz znaleźć w nim coś porządnego. i znalazłam. dużo. różnych ćwiczeń relaksacyjnych. wybrałam jeden z tych programów audio i postanowiłam go przetestować na sobie.

I proszę państwa. jest poniedziałek rano. ja sobie leżę z błogim uśmiechem na facjacie. nie żeby tam coś. że jakieś podteksty miał ten program relaksacyjny. Klasyka gatunku. Morza rytmiczny szum jak przypływ odpływ oddech czasu. Kojący głos lektora. komendy: zamknij otwórz napnij rozluźnij poczuj....

co odeszło kiedyś wróci...

I ja wam powiem....

ja to czuję.... jak ja to czuję... :D

aaa... achaa... jeszcze muszę te konspeky tdalej kończyć.... ale może najpierw kawusia... śniadanko... na luzaczku... ostatecznie zostałam ofiarą własnych relaksacyjnych eksperymentów autorstwa niejakiego pana Jacobsona, pobierz za darmo, lub za 27 złotych pełny pakiet w promocji po obniżce z 90 zł.

muszę wstawać powoli bo od tego relaksowania się żadnego mięśnia napiąć nie umiem.

Chyba że może ktoś z Państwa by tu tak wpadł? kompletnie i nieoczekiwanie w poniedziałkowy poranek zrelaksowanej adeptce sztuki blogerskiej świeżą MK Cafe Feelings zaparzył? :D