czwartek, 13 czerwca 2013
jestem w Krostoszowicach
Czy Państwo lubią wynurzenia osób pod wplywem?
Ja również nie.
Na szczęście jedyny wpływ, jakiemu dziś uległam, to wpływ gotówki od mojej przyjaciółki Anety. do zwrotu, naturalnie.
Bo ta żubrówka, któą pijemy u Gosi w boskim ogrodzie w Krostoszowicach, średnio na mnie działa.
Dziś my mieli ostatni dzień zajęć na studiach.
Pani Marta miała oczy pełne wody, gdy daliśmy jej pożegnalny prezent. Pani Oksana też, choć udawała, że nie.
Gośka ma piękny ten ogród.
Studia nasze zmieniają się, ale się nie kończą. Jak życie.
Moja Ania nie uzna tego wpisu za jeden z najfajniejszych. Aneta też nie, bo znowu nic o niej nie napisałam.
Już nie będę chodziła na zajęcia do raciborskiego pewueszetu. Już nie będę. nie będę. niebędę. nie.e..e.e.e.e.
The bridges go burn
now its your turn
to cry
ale raczej powinnam powiedzieć:
the damage is done so i guess i'll be leaving.
is this how we say goodbye
K.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz