Dla wszystkich znajomych mojej współblogerki: to piszę ja, Kamila, tak, ta chaotyczna. Znaczy charyzmatyczna, chciałam powiedzieć. Podpisuję, się bo jeszcze mnie Gośka z bloga wywali ;)
Zaraz jadę jechać lecieć do Rosji na chwilę. Później są dwie wersje: albo wracam i idę na obronę licenjata albo prosto do więzienia.
już się na fejsie pożegnałam, ale że mam jeszcze chwilę, to napiszę to samo tutaj, co na fejsie było, tylko bardziej:
Miałam
napisać tak z najgłębszej głębi serca, na poziomie mistrzowskim, ale że
był ten upał, a teraz robię kanapki od dwóch godzin, to będę się
streszczać w tym apdejcie:
otóż a więc się spakowałam prawie i lecę do tego leningradu, co się pół Polski południowej zrzuciło :)
paszport jest i te wszystkie tam majtki i polisy ubezpieczeniowe oraz
knopersy, trochę mi serce drży, bo nie chcę, żeby w niektórych aspektach
po powrocie było tak jak w tamtym roku po powrocie, ale nie będę
projektować negatywnie.
rady babci przed odlotem. zapamiętać:
1. w tym samolocie to nie zaczynaj od razu jeść, bo jesteś dziewczynka, a nie żarłacz.
2. zachowuj się elegancko.
3. żadnych pamiątek mi nie przywoź, bo nie bede trzymac tego barachła od nich.
podziękowawszy jesio raz wsjem, którzy podarili swoi diengi na tę ekskursiju w Rasiju :)
Dodam jeszcze refleksję z poziomu mistrzowskiego Taty Ani, mojej współlokatorki z ich dialogu:
Ania: Kamila leci do Rosji.
Tata Lucjan: a propos świata pozagrobowego, ja już raz byłem w czyśccu.
Na moim kuchennym stole raciborskiego domu stoi poniedziałkowy bukiet z liści klonu i kwiatów żylistka szorstkiego. Ania, jak zwiędnie, to go w subtelny i pełen czci sposób zutylizuj, bo to najpiękniejszy bukiet, jaki wymusiłam tej wiosny :)
Moja babcia postukała się w czoło, jak jej powiedziałam, że przed odlotem poprosiłam bioenergoterapeutkę, by otoczyła ją opieką.
Wódki pszenicznej mam zadanie przywieźć dyskretnie litrów 200. A Ania Starzyczny, moja najlepsza koleżanka ze studiów, ma szukać ze mną kotów w podziemiach Ermitażu, bo w teleekspresie mówili, że są. się zobaczy, Teleekspres, czy nie kłamałeś. I mamy nadzieję, że nie, bo sporo nas kosztowała ta wyprawa w celu weryfikacji informacji.
Dobra. To jadę do Sułkowa na mercedesa do Warszawy na pociąg do Pitera. fajno. nara.
Jak tu się powiększa tę czcionkę, no.
Ktoś chce piosenkę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz