Po ponad tygodniu pobytu w Pradze, złapałam internet. Trochę nielegalnie. Złapałam też trochę wolnego czasu. I tak siedzę z laptopem w hotelu, w którym nie mieszkam, czekam aż pani recepcjonistka zorientuje się, że ja nie stąd i mnie wyrzuci. Z sentymetu wchodzę na naszego bloga, czytam notkę Kamili i... zatęskniłam. Normalnie zatęskniłam za Raciborzem. Nie żeby mi tu było źle! Ale jestem TAK zmęczona... nie potrafię tego opisać.
Oczywiście, Praga jest cudowna, a Czesi wspaniali. Miałam okazję poznać młodą, czeską pisarkę (coś jak Kamila, oczywiście nie tak dobra jak Kamila, ale prawie...), byłam w teatrze lalek, płynęłam statkiem i spotkałam się ze scenarzystą filmu "Gorejący krzew" (tego wiecie, Agnieszki Holland, o Palachu). No i oczywiście uczę się tego czeskiego - codziennie. Nawet zadania domowe mam.
Jednak najbardziej interesujący są tutaj ludzie. Z całego świata. Z Brazylii, Australii, Korei, Afganistanu... i oni wszyscy uczą się czeskiego!!! Więc, jeżeli jeszcze raz ktoś mnie zapyta, po co uczę się tego śmiesznego języka, to... no naprawdę, znajdę argument!
G.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz