Od paru dni chodzi za mną myśl, że znowu nasz blog leży
odłogiem. A ponieważ swego czasu mnie uczono na religii, że zgrzeszyć można
myślą, mową, uczynkiem a także zaniedbaniem i pragnąc jednocześnie uniknąć choć
tego ostatniego grzechu, postanowiłam o blog zadbać. Co czynię niniejszym, a
nie jest to proste bo wpis powstaje bez Internetu, gdyż modem z Playa się
zepsuł na ament! i choć nocną porą mi to powstaje ten wpis, to światło
wirtualnego słońca ujrzy dopiero o poranku. Jeśli państwo to czytają, jesteście
jednocześnie świadkami, że przetrwałam kolejną noc pełną koszmarów o moich
nieudolnych występach w telewizji, dotarłam szczęśliwie do redakcji portalu
naszraciborz.pl, który kocham między innymi za to że ma Internet (i Sylwię
Prusowską), wrzuciłam post i gdy wy się delektujecie dolce-far-nientowskim
czytaniem tego i owego, ja rozpaczliwie szukam tematów i do redakcji portalu i
do redakcji telewizji, jednocześnie szukając szczęścia, długopisu, ładowarki do
telefonu i kluczy do domu babci bo na pewno je wzięłam ale znowu nie umiem
zlokalizować w torebce, a zaraz ojciec zadzwoni, czy wzięłam klucze.
Dzień wczorajszy (czyli środa) minął mi bardzo owocnie.
Najpierw byłam w pracy, później na orbitreku, a później z Aleksandrą pojechałam
na dyskusję do pięknego domu Odysa, gdzie zebrała się intelektualna śmietanka
Raciborza (ja też przyszłam, herbatę robić) aby uczestniczyć w dyskusji na temat gender. Kiedy dr Zbigniew
Wieczorek oznajmił, że nikt nie jest przygotowany i za jakieś 3 lata wnioski z
tej dyskusji może wyciągniemy, a dr
Versace, czyli Leszek Szczasny, powiedział, że może i on sobie coś tam szyje
(bo coś tam sobie szył i to dosłownie!), ale się nie zgadza, to zrozumiałam, że
ten wieczór w pięknym salonie i w doborowym towarzystwie jest samą
przyjemnością, jednak już musiałam jechać do babci, bo inny pan dr, taki ze
szpitala, powiedział jakieś dwa tygodnie wcześniej, że babcia sama po wylewie być
nie może, a tacie mojemu kończył się dyżur o 21:00, a już było za pięć.
Przyjechawszy do domu, jako człowiek o zdefiniowanym i
zintegrowanym cielesno-umysłowo genderze, postanowiłam pomalować sobie paznokcie.
Później długo myślałam o tej wizycie w domu Odysa. Bo on ma takie piękne deski
podłogowe i łazienkę tak elegancko urządzoną! I ten salon wysmakowany i te
wysokie sufity i stare drewniane drzwi! A jaki tam ma porządek! Zainspirowana
tą wizytą, postanowiłam, że też zawsze będę mieć porządek. I dlatego uważam, że
ta dyskusja o gender w moim osobistym życiu była przełomowa! Czuję się
jednocześnie w tym miejscu zobowiązana złożyć podziękowanie za inspirację i
bodziec gospodarzowi!
I gdy już babci nalewałam krople milocardin na cukier i
chowałam o 22:00 do lodówki kluski z sosem bo babcia zostawiła ale nie będę jadła
o 22:00 bo chcę schudnąć 10 kilo,to pomyślałam, że następna dyskusja, podobnie
owocna i inspirująca, mogłaby być o tym, czy starość rzeczywiście jest piękna
oraz kiedy płeć zaczyna i przestaje mieć znaczenie.
A teraz idę spać, choć jeśli to czytacie, to znaczy ze
właściwie już wstałam. O dżizas. I jeszcze na koniec załamałam czasoprzestrzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz